O Nas

Cześć, jesteśmy wściubinosy!

Z tej strony Madzia i Artur, pochodzimy z Wałbrzycha (Madzia) i Legnicy (Artur), czyli z województwa dolnośląskiego.

Oboje jesteśmy harcerzami i od zawsze z plecakiem gdzieś podróżowaliśmy. To biwak z drużyną, to obóz, a tam jakiś wyjazd w góry. Kiedy w 2018 roku głównie z powodu studiów mieszkaliśmy we Wrocławiu, zaczęliśmy oglądać podróżnicze kanały na YouTube. Tym sposobem bardzo szybko w naszym mieszkaniu pojawiła się puszka z napisem “na malucha”. Dlaczego? Ponieważ w pierwotnym planie to właśnie maluchem chcieliśmy przemierzać świat. Po drodze stanęło nam jednak kilka problemów. Przede wszystkim wzrost Artura, który powodował, że zwykła zmiana biegów przeradzała się w misję wymagającą wcześniejszego zaplanowania (serio). Po drugie był to okres, gdzie ceny maluchów zaczęły szybować w górę z prędkością dzisiejszych cen paliwa, a my byliśmy biednymi studentami. 

“Jak do tego doszło, nie wiem”

Na początku 2019 roku wyprowadziliśmy się z Wrocławia i skupiliśmy się na rozwoju firmy, którą założyliśmy. Zarobione pieniądze inwestowaliśmy z powrotem w biznes, aby jak najszybciej móc kupić busa. Nie chcieliśmy go mocno przerabiać. Miał być tylko level wyżej niż namiot. W naszej głowie wyglądało to bardzo prosto. Rzucić materac na podłogę, na to śpiwory i gitara, można spać.

Z tym planem przeżyliśmy rok 2019. W 2020 wszyscy wiemy co nas dopadło. Pandemia przyskrzyniła nas w domu. Sprytnie więc wymyśliliśmy, że aby wejść do lasu (przypomnijmy, wtedy do lasu był zakaz wstępu) weźmiemy ze schroniska psa na dom tymczasowy. Tym sposobem my podczas tego trudnego okresu zrobimy coś pożytecznego, a pies będzie miał dom stały. W naszym życiu pojawiła się Szira, która jak się później okazało… została na dłużej. Tak nasz podróżniczy team powiększył się o psa.

Czy pies pokrzyżował nam plany? Wręcz przeciwnie!

W wakacje robiliśmy pilotażowe spanie w naszej Skodzie, przerabiając ją na mini kampera, a pod koniec roku na poważnie zaczęliśmy rozglądać się za busem. Postanowiliśmy nie inwestować w niego fortuny (bo i tak jej nie mieliśmy, pandemia skutecznie potrafiła stopić oszczędności) więc nasz wybór padł na polecanego przez wszystkich Volkswagena T4. 

Rok 2021 był dla nas przełomowy pod wieloma względami. Pierwszy z nich to zakup kampera! Chwilę po Nowym Roku znalazłam na marketplace na Facebooku ogłoszenie busa takiego, jakiego chcieliśmy, w naszym ulubionym kolorze i to w dodatku zrobionego na kampera (no prawie zrobionego)  za uwaga 8 500 zł! Szybko napisaliśmy do właściciela czy jest możliwość obejrzenia go i 6 stycznia byliśmy właścicielami prawdziwego kampera takiego z łóżkiem, zlewem i szafkami. Miał kilka braków, ale i tak reprezentował wyższy standard niż nasze założenia (przyp. pusta paka, materac i śpiwory).

Jeden to za mało!

W maju 2021 roku pojechaliśmy T4 na pierwszy dłuższy wypad niż 2 noce w busie. Teczka okazała się strzałem w dziesiątkę, a my pokochaliśmy vanlife i ten styl podróżowania. Poczucie prawdziwej wolności i możliwość spania gdzie się chce, przemawiało do nas totalnie. Do tej pory wycieczki mieliśmy ograniczane czasowo, czy to z rodziną, czy w dwójkę, trzeba było się zameldować o konkretnej godzinie, do konkretnrgo dnia wrócić, czy jechać dalej. Teraz? Teraz nic nas nie ograniczało i nie spinało. Byliśmy szczęśliwi.

Na jednym z wyjazdów przez przypadek natknęłam się na ogłoszenie dodane na grupie owczarków belgijskich. Dotyczyło oczywiście psa. Podesłałam informacje znajomej, która rozglądała się za psem dla siebie. Szybko jednak okazało się, że nie może go adoptować… Tak mocno zapadł mi ten 5,5-miesięczny szczeniak w głowie, że zaczęłam zastanawiać się, jakby to było z 2 psami na pokładzie. Po długiej i burzliwej dyskusji z Arturem następnego dnia zadzwoniłam, żeby tylko zapytać czy ewentualnie by do nas pasował. Tym sposobem powtarzając Pani Julii, że ja tylko się dzwonię zapytać o tego psa, a nie adoptować po 40 minutach rozmowy usłyszałam, że ankietę adopcyjną mamy już w ¾ za sobą i przeszliśmy pomyślną weryfikację. Jeśli więc przyjedziemy się zapoznać z Igo i Szira go zaakceptuje, będziemy mogli zabrać go do domu. Co tu dużo pisać.  3 dni później, czyli 5 maja byliśmy w drodze do Szczecina (400 km w jedną stronę). Szira z Igo dogadała się perfekcyjnie i nie pozostało nam nic innego jak powiększenie naszej podróżniczej ferajny o kolejne 4 łapy.

Wymieniamy Teczkę!

Igo rósł i rósł, a nasz busik jak się okazało nie miał ścian z gumy. Zdecydowaliśmy więc, że pora rozstać się z naszą T4 i poszukać czegoś wygodniejszego. Nasze kryteria były jasno określone. Kamper musi mieć klimatyzację (T4 nie miała), powinien być wysoki żebyśmy mogli w nim swobodnie stanąć i najlepiej w jasnych kolorach, żeby nie nagrzewał się tak szybko od Słońca jak granatowa T4. Ogłoszeń obejrzeliśmy naprawdę mnóstwo. Zdecydowaliśmy się obejrzeć 2 kampery we Wrocławiu. Jeden na podstawie Fiata Ducato, drugi mniejszy Renault Trafic. Ten pierwszy na zdjęciach wyglądał bardzo fajnie, cena była trochę wysoka, ale postanowiliśmy dać mu szansę. Niestety na miejscu nie wyglądał już tak dobrze, a jego wykonanie określiliśmy jako dalekie od dobrego (cytat po oględzinach: “Ale rzeźnia”). Wszędzie wystające kable, jakieś pianki, wszystko krzywo przykręcone, a na dodatek Artur nie mógł w nim się wyprostować.

Podziękowaliśmy Panu i już nie z takim entuzjazmem pojechaliśmy obejrzeć drugie auto. Trafica oglądaliśmy podczas totalnej ulewy. Był to spory plus, ponieważ mogliśmy od razu zobaczyć, czy gdzieś nie przecieka. Samochód po karetce transportowej i nieduży przebieg w dodatku jeżdżony w prywatnej firmie we Francji były dodatkowym atutem busika. Ogromne łóżko (200cmx160cm) również przeważał szalę na plus. Miał też klimatyzację oraz mogliśmy się w nim swobodnie wyprostować, a kolor biały sprawiał, że praktycznie się nie nagrzewa. Wszystkie nasze kryteria spełniał w 100%, więc tym sposobem weszliśmy na level wyżej w naszym vanlifowym życiu.

Era Trafica

My to lubimy przejmować niedokończone projekty. Poprzedni właściciel naszej karetki rozpoczął proces przebudowy busa na kampera. Rozpaczął i szybko się znudził, za to my mieliśmy mniej roboty (co nie znaczy mało). Przerobiliśmy łóżko i materac, zrobiliśmy elektrykę i wpięliśmy się w kartkową instalację, na dachu zagościł solar i znikneły wszystkie sygnały po ambulansie, dorzuciliśmy ogrzewanie postojowe i zmodyfikowaliśmy szafkę. Dodaliśmy stolik i pompkę wody z prostą instalacją wodną. Dzięki karetkowej historii naszego busa wiele szafek i ocieplenie mieliśmy z głowy. Mimo wszystko , po każdej wyprawie, pojawia się w głowie pomysł co jeszcze można ulepszyć, a Trafic dostaje nowe modyfikacje.

Kamper to idealny środek transportu dla nas. Nie musimy szukać hoteli, które akceptują zwierzęta. Nie musimy się też ciągle wypakowywać. Cały nasz dom mamy zawsze przy sobie! Poza tym często mamy nieziemskie widoki z okien, zupełnie za darmo! I ta bliskość natury. Cytując znane VanLiferskie przysłowie: “Tam dom Twój, gdzie go zaparkujesz!”

Do tej pory udało nam się:

Odwiedzić tyle krajów
Uratować tyle psiaków
Spędzić tyle dni w podróży
Przejechać tyle kilometrów

Znajdź nas na: